Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 10 kwietnia 2016

Problemowa skóra gowy

Zmagacie się czasem z łupieżem a do tego włosy ciągle się przetłuszczają i jedynym rozwiązaniem jest codzienne mycie? A łupież nie znika? Jeżeli tak, to świetnie trafiliście, bo sama mam taki problem, który udaje mi się skutecznie opanować. Niestety dla urody, zdrowej skóry i włosów trzeba trochę pocierpieć i się pomęczyć. Nic nie przychodzi ot tak, więc i cierpliwość się przyda. Jeżeli tego nie będzie to niestety nie ma żadnego super środka, który użyty raz zadziała już do końca życia. Rodzaju skóry nie zmienimy, ale prawidłową pielęgnacją zachowamy jej równowagę.
W przypadku kiedy ta nasza skóra głowy jest swędząca, drapiąc się zdrapujemy naskórek, jakieś płatki naskórka błądzą w naszych kosmykach, a do tego dość mocno przetłuszcza się to znak, żeby zacząć działać. Tego sposobu mogą też spróbować osoby z łojotokowym zapaleniem skóry - ŁZS. W momencie zaostrzenia choroby takie postępowanie może być za słabe, ale dla podtrzymania efektów i dłuższego okresu remisji choroby może okazać się skuteczne.




Pierwszy podstawowy krok to peeling skóry głowy. Dzięki niemu zedrzemy zalegającą warstwę naskórka i odsłonimy "świeżą" skórę. U mnie świetnie sprawdza się cukier wymieszany z odrobiną szamponu. Tak naprawdę nie sprawdzałam nic innego (może to błąd), ale gdzieś mi się obiło o uszy, że coś takiego jak właśnie peeling skóry głowy w drogeriach można dostać. Wydaje mi się, że aby rzeczywiście taki produkt był skuteczny to ziarna muszą być grube, żeby się przedrzeć przez warstwę włosów. Mnie cukier ich wcale nie sklejał, łatwo się wypłukiwał także nie bójcie się tego.
Kolejnym krokiem jest chemiczne złuszczenie naskórka. Świetnie do tego nadaje się różowy Cerkogel 30, o którym zresztą już wspominałam tutaj. Powiem Wam, że uwielbiam ten produkt i naprawdę ma trochę zastosowań, więc pewnie będę jeszcze do niego wracać. Podobny jest Pilarix także możecie sobie też go wypróbować.
I teraz jak rozegrać stosowanie tych dwóch produktów. U mnie najlepiej sprawdzało się stosowanie peelingu cukrowego (na początku) raz/dwa razy w tygodniu. Natomiast Cerkogelu używałam przed każdym myciem, czyli powiedzmy mniej więcej co drugi dzień, ale zdarzało się i codziennie, jeżeli skóra nie była w najlepszej formie.
Następny krok jest jeszcze dziwniejszy od pozostałych, ale uwierzcie, że się sprawdza. Smarujemy skórę głowy maścią przeciwgrzybiczą. Ja wybrałam Clotrimazolum, bo jest bez recepty i nie muszę stać po nią w kolejce do lekarza. Dlaczego  w ogóle maść przeciwgrzybicza? No niestety jest tak, że grzybki lubią takie środowisko jakie stawarza im nasza głowa. Wywołują też ŁZS. Świetnie się czują w naszym łoju i nic im tutaj nie zakłóca spokoju, nawet codzienne mycie. Dlatego przy takim rodzaju skóry często nie do końca sprawdzają się szampony przeciwłupieżowe, aczkolwiek nie znaczy to, że trzeba z nich rezygnować, ale do rzeczy.
Zmywamy nasz Cerkogel z głowy i wsmarowujemy w nią właśnie np Clotrimazolum. I trzymamy chociaż z godzinkę. Zmywamy zwykłym szamponem albo jakimś dla dzieci (u mnie sprawdza się Hipp z Rossmana). Dobrze byłoby jeszcze dodatkowo na te 5 min zastosować szampon przeciwłupieżowy, których na rynku jest cała masa i pani z apteki na pewno pomoże Wam coś wybrać.




Taki rytuał zaczynamy stosować kilka razy w tygodniu i z czasem zmniejszamy częstotliwość. Aktualnie stosuje go raz na tydzień lub na 2 w zależności od tego jak ta skóra się zachowuje. Staram się ją bacznie obserwować. Dodatkowo wspomagająco raz w tygodniu stosuję płukankę z octu jabłkowego, który ma między innymi właściwości przeciwgrzybicze, tonizuje skórę głowy, a do tego sprawia, że włosy są błyszczące. Na litr wody dodaję 2 łyżki octu, ale zacznijcie powoli od 1 łyżki, żeby nie nabawić się żadnych podrażnień. Taką mieszanką oblewam skórę głowy i włosy po ich umyciu, a potem traktuje jak zawsze. Ocet jabłkowy jest dostępny na pewno w Rossmannie i tam go zawsze kupuję.
Mam nadzieję, że komuś też to pomoże i pożegna się z codziennym myciem włosów, swędzeniem i fruwającym naskórkiem :) Koniecznie dajcie znać! :)
  

wtorek, 16 lutego 2016

Jak wygląda praca lekarza?

Trochę ostatnio w mediach szumu o pracy młodych lekarzy i ze względu na to, że temat za chwilę będzie dotyczył i mnie postanowiłam napisać o tym co nieco. Głównie chyba ze względu na to, że czytam czasem komentarze i robi mi się zwyczajnie, po ludzku przykro. Nie poszłam na te studia "dla kasy" (która wcale nie jest nie wiadomo jaka, jak Wam zaraz pokaże), marzyłam o nich odkąd pamiętam, bo uwielbiam pracę z ludźmi, bo od zawsze fascynowała mnie biologia, bo to moja pasja, a przy okazji dość pewny zawód. Teraz czytam, że jestem bufonem, zarozumialcem, pazernym na kasę, który na bank będzie brał łapówki.




Gdybym była to raczej poszłabym w jakieś IT czy inne dochodowe zawody, a nie w pracę w której po 6 latach ciężkich studiów i wyrzeczeń dostanę pensję 2007 zł brutto, czyli jakoś 1460 zł netto. Tyle zarabia lekarz stażysta przez pierwsze 13 miesięcy swojej pracy. Aktualnie dorabiam sobie weekendami jako kelnerka i pracując na cały etat zarabiałabym więcej niż w moim przyszłym zawodzie, także będzie gdzie dorabiać :) I nie chodzi o to, że narzekam, bo sama sobie taką drogę wybrałam, chodzi o to, że biorę na siebie ogromną odpowiedzialność i obciążenie psychiczne nieporównywalne do pracy np hydraulika (nikomu nie ubliżając, wiem, że to też ciężka praca a o dobrego fachowca wcale nie tak łatwo), a nasze społeczeństwo ma nas za konowałów i nie będę się rozpisywać kogo jeszcze. Jasne są różni ludzie nie wszyscy powinni zostać lekarzami, ale tak jest w każdym zawodzie. Nikt z Was nie zna nauczyciela który nie potrafił przekazać wiedzy, pani w sklepie zawsze nieprzyjemna, piekarza, którego chleb jest kiepski? U nas w zawodzie dochodzi jeszcze do wielu ograniczeń ze strony NFZu, o których pacjent często nie wie i zrzuca to na karb lekarza, który czasem nie bardzo ma możliwość ruchu.
Tylko kim jest w ogóle ten lekarz stażysta? Bo wyleciałam jak Filip z konopii, a nie każdy przecież wie o co chodzi. Jest to po prostu absolwent kierunku lekarskiego ze zdanym Lekarskim Egzaminem Krajowym, który odbywa staż podyplomowy. Przez 13 miesięcy pracuje na różnych oddziałach pod okiem starszych kolegów posiadając ograniczone prawo wykonywania zawodu - kończąc staż uzyskuje pełne. Kolejnym krokiem jest robienie specjalizacji, czyli ukierunkowywanie się w konkretną dziedzinę medycyny. Trwa ona zazwyczaj około 5 lat i kończy się Państwowym Egzaminem Specjalizacyjnym. Chciałabym zaznaczyć jeszcze jak wygląda uzyskanie miejsca specjalizacyjnego, bo tutaj nie jest już tak kolorowo. Można ją robić w Polsce w 3 trybach:
- w formie rezydydentury, gdzie pensję wypłaca ministerstwo
- w formie etatu w szpitalu, gdzie płaci nam szpital
- w formie wolontariatu, gdzie płaci nam NIKT
W praktyce wygląda to tak, że wiosną i jesienią ministerstwo podaje ilość miejsc szkoleniowych jaka jest do obsadzenia (i nie ma tak, że są miejsca dla wszystkich absolwentów, często dla naprawdę niewielkiej ilości. Często jest też tak, że z danej specjalizacji np. dermatologii w danym województwie jest 1 miejsce specjalizacyjne), dalej każdy wybiera sobie jedną dziedzinę w jakiej chce startować i jeden tryb. Co najzabawniejsze, żeby pracować w formie wolontariatu, czyli za darmo na to miejsce także trzeba się dostać i ich ilość też jest ograniczona. Dla osób, które się nie dostały pozostaje np. praca w karetce, ale najczęściej wybierają wyjazd. Niestety w przypadku młodego lekarza nie wygląda to tak jak w innych zawodach, że CV możemy sobie rozsyłać przez cały rok, mamy tylko 2 szanse w roku. Nie dajcie się nabrać, że zwiększenie ilości studentów coś pomoże. Dopóki nie będzie miejsc specjalizacyjnych dla wszystkich lekarzy to wyprodukujemy tylko kolejnych, którzy wyjadą, gdzieś gdzie władze chętnie ich przygarną, a u nas kolejki jak były tak będą. To tutaj leży problem, ale chyba tytuły profesorskie i wysokie stanowiska nie pozwalają dochodzić do tak prostych wniosków.
Wrócę jeszcze do zarobków tym razem już rezydentów w większości specjalizacji przez pierwsze 2 lata zarabiają 3170 zł brutto, czyli około 2275 netto, po dwóch latach pensja wynosi 3458 zł brutto, czyli gdzieś 2475 netto. Są to zarobki jakie dostają w ramach rezydentury. 



Dlaczego zarabiają dużo? Bo pracują po 300h w miesiącu, a to w pogotowiu, a to w POZ, a to nie wiadomo gdzie jeszcze. Natomiast gdyby zaczęli pracować tylko na swoim jednym etacie to nie wiem czy ochrona zdrowia wytrzymałaby tydzień. Zwyczajnie nie miałby kto pracować, bo jest nas po prostu za mało. Szczerze mówiąc ja sobie zupełnie czegoś takiego nie wyobrażam, już teraz pracując weekendami, nie mam czasu na nic więcej niż praca i nauka. Dobrze, że mieszkam z narzeczonym inaczej chyba bym go nawet nie widywała. Piszę o tych pieniądzach nie dlatego, żeby ktoś zazdrościł czy współczuł, chodzi mi tylko o to, żeby nasze społeczeństwo zrozumiało, że są one zupełnie niewspółmierne do wykonywanej przez lekarzy pracy i odpowiedzialności jaka na nich spoczywa.
Chciałam Was poprosić, zanim następnym razem zaczniecie na kogoś pluć jadem, zarzucać łapówkarstwo, zarozumialstwo i co jeszcze to wejdźcie w jego skórę. Może ten lekarz od kilku dni nie widział rodziny, może jest w pracy nie wiadomo już którą godzinę, a może dostał ochrzan od szefa, że za dużo badań zleca i będzie musiał sam za nie dopłacać. Nie chce nikogo bronić, bo sama uważam, że lekarz zawsze powinien być profesjonalny, ale dajmy sobie szansę :)



P.S. Jeżeli ktoś mi nie wierzy odnośnie płac można to sobie łatwo sprawdzić w ustawie ;)

piątek, 22 stycznia 2016

Jak sobie radzić z wrastającymi włoskami?

Okres przedsesyjny pochłonął mnie zupełnie i pierwszy raz od dłuższego czasu mam wolną chwilę, więc z wielką radością wracam! Przydałoby się już wolne, bo głowa pęka od natłoku informacji, a tu jeszcze pare zaliczeń. Całe szczęście, że na samą sesje został mi jeden egzamin i nie mogę się doczekać tego słodkiego lenistwa :D Mam nadzieję, że plany odnośnie zalania Was wtedy falą postów wypalą :) 
Zimowe, długie wieczory sprzyjają różnorakiej pielęgnacji. Ja niestety ze względu na to, że jestem na retinoidach, czyli silnej terapii przeciwtrądzikowej ograniczam się jedynie do masek na włosy, resztę tylko nawilżam, bez żadnych maseczek i peelingów :( Natomiast Wy śmiało się przygotowujcie do lata. Sama super wyćwiczona figura to nie wszystko, przydałyby się do tego piękne, gładkie nogi, bez żadnych czerwonych plamek, czy ropnych krostek. U mnie sprawdza się pewien sposób, które pewnie większość z Was odrzuci jako niemożliwy do spełnienia, a na mnie będziecie krzywo patrzeć, ale przemęczyłam się i dzięki temu na nogach nie pojawiały się żadne krostki spowodowane wrastaniem (aktualnie nic z nogami oprócz nawilżania nie robię ze względu na leki, więc ich stan się trochę pogorszył). W każdym razie pierwsza sprawa to zapuszczanie. Naprawdę wiem, że to okropne i nie raz miałam ochotę się pozbyć włosków, szczególnie w tej kulturze gładkiego ciała, ale się powstrzymałam (jest zima także sprawa troszkę łatwiejsza niż latem). Do momentu kiedy wszystko się zagoiło i na nogach nie było żadnych stanów zapalnych. Dopiero wtedy zdecydowałam się na zgolenie - jaka ulga! Podczas tej udręki już wdrożyłam odpowiednią pielęgnację. Peelingowałam, złuszczałam chemicznie i nawilżałam.
Jako peelingu używam kawy rozpuszczalnej albo z jakimś olejem albo po prostu z żelem pod prysznic. Ewentualnie cukru także wymieszanego najczęściej z jakąś oliwą z oliwek. Tylko z cukrem trzeba uważać, żeby sobie nie zedrzeć naskórka i nie narobić ran, jednak jest dość ostry. Wiem, że wiele osób nie lubi się bawić z domowymi sposobami, bo są często czasochłonne  i woli po prostu mieć produkt zawsze pod ręką, dodatkowo po kawie cały prysznic jest zabrudzony, dlatego takim osobom polecam peelingi gruboziarniste z Ziaji i Bielendy.
Następnym krokiem jest złuszczanie chemiczne. Według mnie najlepiej sprawdza się Pilarix i Cerkogel 30 taki z różową zakrętką. Cerkogel 10 z niebieską ma działanie nawilżające, natomiast w 30 mamy 30% mocznika, który w takim stężeniu nie ma już działania nawilżającego, a właśnie złuszczające. Dzięki temu usuwamy naskórek, który nie pozwala wyjść włosowi na powierzchnię. W czasie "zapuszczania" używałam go co 2 dzień, wspomagał też gojenie się ran. Kiedy zaczynamy się golić najlepiej byłoby nakładać je przed goleniem, depilacją czy co tam jeszcze można z tymi włoskami zrobić, i pomiędzy depilacjami. Jeżeli skóra będzie potrzebowała to róbcie to częściej, próbując stopniowo zmniejszać częstotliwość. I nie przesadźcie z peelingami, codziennie to jednak za często :)





Co do nawilżania to robimy to kiedy tylko możemy. Mnie jakoś ten punkt szedł najgorzej. Nie mogłam się nigdy zmusić, żeby to było regularne, zapominałam. Ostatnio spróbowałam tego reklamowanego wszędzie sprayu z Vaseline i powiem Wam, że postawiłam go w łazience i znacznie częściej używam go po myciu. Jakoś bardziej pasuje mi to, że tylko się popsikam, szybko wetre w skóre i tyle. Z balsamem jest jednak więcej zabawy. Mimo tego, jak mi się przypomni albo widzę, że skóra potrzebuje jednak głębszego nawilżenia to sięgam po balsam albo olej kokosowy. Nie bierzcie lepiej ze mnie przykładu i nawilżajcie się kiedy możecie, szczególnie wtedy kiedy macie problemy z wrastającymi włoskami.
Sposób o którym Wam napisałam dotyczy dziewczyn u których zmiany nie są jakoś bardzo nasilone, ropne duże krosty są raczej pojedyncze. W innym przypadku wypadałoby się wybrać do dermatologa, który zaleci jakiś antybiotyk. Natomiast szczerze mówiąc przy takiej skórze najbardziej pewna będzie depilacja laserowa, bo po antybiotykach za jakiś czas najpewniej problem wróci. Natomiast przy i po leczeniu lekami dobrze by było stosować także opisaną przeze mnie pielęgnację, wtedy opóźnicie nawrotu a może nawet do niego nie dopuścicie. 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Pielęgnacja cery w czasie leczenia retinoidami

Wewnętrzna kuracja izotretynoiną!




Posiadaczki cery tłustej i trądzikowej w czasie leczenie izotretynoiną, czyli takimi lekami jak Izotek, Aknenormin, Axotret, Curacne itd, powinny zmienić postrzeganie swojej skóry. Od tej pory macie skórę suchą i często wrażliw. Koniec kropka. Skóra przestaje być tłusta (oczywiście nie po pierwszej tabletce), dlatego rezygnujecie z kremów typowo do cery trądzikowej - matujących, redukujących zmiany, złuszczających czy w jakikolwiek inny sposób podrażniających cerę. Nie tylko dlatego, że możecie sobie zafundować naprawdę mocne podrażnienia, ale doprowadzić nawet do przebarwień i ran, szczególnie dotyczy to się osób o wrażliwej skórze. Niestety należałoby też zrezygnować z peelingowania zarówno twarzy jak i ciała, a nawet ścierania pięt i stóp. Postawcie na nawilżanie, a za resztę zabierzecie się po kuracji. Na domiar złego nakładanie maseczek na twarz, nawet tych które do tej pory się sprawdzały, też nie jest dobrym pomysłem. Z lepszych wiadomości to nie musicie się przejmować składem kosmetyków a głównie tym czy zapychają. Działanie izotretynoiny jest silniejsze niż zapychanie przez kosmetyki także stawiamy na kosmetyki, które skutecznie nawilżają i więcej nas nie interesuje. Co prawda nie należy się aż nadto przyzwyczajać do ignorowania składów, bo po kuracji trzeba wrócić do kosmetyków, które nas nie zapychały (przynajmniej w większości przypadków).
Ze względu na to, że już po raz drugi zdecydowałam się na tę kurację polecę Wam kilka produktów które u mnie się całkiem nieźle sprawdziły. Z tym, że moja skóra nie jest jakoś przesadnie przesuszona, po zmyciu "makijażu" czasem mam uczucie ściągnięcia a pod podkładem pojawia się jakaś sucha skórka, ale jakoś specjalnie nie przeszkadza mi to. Dużo gorzej jest z ustami, bo są cały czas przesuszone, raz zrobił mi się zajad (ale było to podczas pierwszej kuracji) a poza tym nie dzieje się z nimi nic więcej.

Twarz!

Do mycia twarzy używam aktualnie żelu Cetaphil. Po raz pierwszy zdecydowałam się na użycie kosmetyków z tej serii, bo jakoś zawsze miałam do nich ograniczone zaufanie ze względu na to, że skład nie jest rewelacyjny. W końcu przekonała mnie koleżanka, więc testuje. Powiem Wam, że efektu wow nie ma, ale sprawdza się przyzwoicie, nie wysusza dodatkowo i dobrze oczyszcza. Równie dobrze u mnie spisuje się żel do twarzy Tołpa z serii green, oczyszczanie (chyba z chabrem na opakowaniu). Ważne żeby dodatkowo nie wysuszał.




Zanim nałożę jakikolwiek krem używam kwasu hialuronowego albo aktywnego serum nawilżającego z Bielendy. Serum się nie roluje i dobrze współgra z każdym kremem jaki do tej pory używałam. Najlepszy efekt nawilżonej skóry dostaje właśnie przy stosowaniu serum lub kwasu a następnie kremu.




Wieczorem stosuje jeden z dwóch kremów, które aktualnie posiadam: Hydro-aktywny krem do twarzy Oillan i Lipoaktywny krem nawilżający. Oillan już mi się kończy i myślę, że raczej do niego nie wrócę. Niby jest ok, ale jednak bardziej do gustu przypadł mi Cetaphil, który jest troszkę tłustszy, ale mimo tego dobrze się wchłania, nie pozostawia lepiącej się warstwy i w tych minusowych temperaturach nieźle chroni twarz. Sprawdził się na całodniowym wypadzie na snowboard, skóra nie była potem podrażniona ani jakoś nadmiernie przesuszona.



Wiosną wróce zapewne do żeli aloesowych. Mój ulubiony to żel firmy Quillibra. Pewni dlatego, że wszystkie inne rolują mi się pod makijażem, a ten naprawdę dobrze z nim współgra i super nawilża, dlatego chętnie do niego wrócę kiedy tylko zrobi się cieplej. Jakoś wątpię, żeby sprawdzał się w takie mrozy ;)

Kiedy potrzebuje dodatkowego nawilżenia sięgam po olej lniany i albo mieszam go z kremem albo nakładam osobno na twarz. Często też kiedy olejuje włosy to od razu nakładam go na twarz. Używałam go także przed kuracją izo, kiedy musiałam zwracać uwagę na to co mnie zapycha i powiem Wam, że olej lniany nawet wtedy sprawdza się u mnie super. Dodatkowo zauważyłam, że zmniejsza stany zapalne i na drugi dzień nie świeciły się już takim rażącym czerwonym światłem. 

Rano dodatkowo albo zamiast kremu nawilżającego używam czegoś z filtrem. Aktualnie przy takiej pogodzie jestem wierna kremowi nawilżająco-kojącemu z spf 30 z Pharmaceris. Myślę, że jeśli słońce jest mniej ostre niż w lecie 30 spokojnie wystarczy, natomiast latem ochraniam się kremem z Iwostinu z spf 50 i nawet nie bieli. Zdecydowanie gorzej u mnie sprawdził się Anthelios XL z LRP albo nie potrafię go umiejętnie rozsmarować. W każdym razie zawsze zostawały mi białe smugi, co bym nie robiła.  Dlatego zużyje go po prostu do ciała. Wydaje mi się, że Iwostin ma mniej "tępą" konsystencję i może w tym tkwi przyczyna bielania. W planach mam jeszcze sprawdzenie Vichy Ideal Soleil, jeżeli używałyście to dajcie znać ;)



Ciało!

W nawilżaniu ciała niewiele zmieniłam oprócz tego, że dodałam Vaseline Spray&go. Teraz używam wersji zielonej, ale mam zamiar wypróbować resztę, bo nieźle się sprawdzają. Używam go zaraz po prysznicu i to też co kilka dni. Oprócz tego staram się codziennie używać balsamu Neutrogena intense repair albo oleju kokosowego. Niestety nie zawsze mi to wychodzi i łydki często są po prostu białe, ale nie wynika to raczej z brania izo, bo i bez tego zawsze miałam z nimi problem. 



Usta!

Do ust spróbujcie sobie maść oliwkową-naturalny opatrunek regenerujący z Ziaji. Dla mnie super sprawa. Rzeczywiście nieźle nawilża i daje uczucie ulgi na ustach i na kilka godzin niweluje uczucie suchości, ściągnięcia. Wyrównuje skórki, przez co nie korci tak ich odrywanie. Do tego używam pomadki Oeparol z miodem w sytuacjach kiedy nie wypada "babrać się" w tej maści, którą trzeba wycisnąć z tubki. Dobrze sprawdzają się też pomadki Neutrogeny z tej czerwonej serii. Przed wyjściem w takie mrozy możecie też używać zwykłej wazeliny, która pozostawia ochronną warstewkę na skórze. Dzięki temu nie jest tak źle z tymi moimi ustami.

Moje skutki uboczne w czasie tej terapii nie są jakoś bardzo uciążliwe ani nasilone w związku z czym to, co Wam polecam niekoniecznie musi się sprawdzić. Jeżeli macie poważniejsze dolegliwości to albo należy nawilżać zawsze wtedy kiedy tego potrzebujecie albo spróbować typowo aptecznych preparatów nawet czasem tych dla osób z AZS.

Powodzenia w Nowym Roku i wprowadzenia w życie postanowień noworocznych! Pamiętajcie czas i tak upłynie, w Waszych rękach jest to co z nim zrobicie! :)

wtorek, 22 grudnia 2015

AZS - Atopowe zapalenie skóry

Atopowe zapalenie skóry to kolejna przypadłość na którą chciałabym zwrócić uwagę. W około połowie przypadków pojawia się między 3 a 6 miesiącem życia, a u większości do 5 roku życia. Co oczywiście nie oznacza, że nie pojawia się w późniejszym wieku, tak oczywiście też się dzieje i to wcale nie tak rzadko. Jest to choroba zapalna skóry o przewlekłym i nawrotowym charakterze. Może mieć podłoże genetyczne. W przypadku, gdy choruje jedno z rodziców u dziecka występuje 30% prawdopodobieństwo wystąpienia AZS. 






Choroba ta cechuje się nieprawidłową odpowiedzią organizmu na różne czynniki tj.:
  • alergeny wziewne (kurz, roztocza,pyłki)
  • pokarmy
  • niektóre drożdżaki (np. Pityrosporum ovale-często wywołującym łupież)
  • bakterie
  • wełna
  • klimat
  • czynniki psychiczne i sytuacje stresowe
  • genetyczne - kontrolujące wytwarzanie immunoglobuliny E i atopii
Zmiany skórne mają charakter wypryskowy, naskórek jest zgrubiały i wygląda jakby był oglądany przez szkło powiększające.Przy długotrwałych zmianach twarz może niestety przybierać starczy wygląd. Charakterystyczne są także suche i łamliwe włosy, które ciężko zapuścić. W przypadku kiedy zmiany skórne są rozległe  i swędzące możemy mieć też doczynienia z powiększonymi węzłami chłonnymi. Są one zazwyczaj twarde i niebolesne. Wykwity lokalizują się głównie na twarzy, szyi i w zgięciach łokciowych i kolanowych.



Taka skóra ma skłonności do rogowacenia mieszkowego, jest sucha, często występuje skłonność do skurczu małych naczyń, co objawia się białą rysą po zadrapaniu np. paznokciem. Czynnikami, które mogą być zwiastunem cięższego przebiegu choroby są:
  • płeć żeńska
  • wczesny początek
  • współistnienie dychawicy lub kataru siennego
  • duże zmiany skórne, nietypowo ułożone
  • nasilony świąd

Rozpoznanie

Rozpoznanie stawia się, jeżeli pacjent spełnia 3 spośród 4 głównych kryteriów, kryteria mniejsze uzupełniają diagnozę. Takie informacje dostępne są w literaturze,  jednak należy podchodzić do tego z dozą dystansu, bo nie wszystko jest takie proste jak w książkach. Kryteria służą do ułatwienia postawienia diagnozy, a nie robią tego za nas.



Kryteria większe
  1. nasiolony świąd
  2. typowe umiejscowienie
  3. przewlekły i nawrotowy przebieg
  4. atopia u chorego lub rodzinny wywiad atopowy
Kryteria mniejsze
  1. wczesny początek zmian
  2. podwyższone stężenie IgE (atopia)
  3. nietolerancja wełny
  4. nietolerancje pokarmowe + wyniki skórnych testów punktowych
  5. nawracające zakażenia skóry
  6. rogowacenie przymieszkowe
  7. suchość skóry!
  8. wyprysk rąk i stóp
  9. wyprysk sutków
  10. łupież biały
  11. dermografizm biały
  12. świąd skóry po spoceniu
  13. złuszczające zapalenie warg
  14. zaostrzenie zmian po sytuacjach stresowych
  15. przebarwienie skóry wokół oczu
  16. stożek rogówki
  17. zaćma 
  18. objaw Dennie-Morgana (wytworzenie fałdu skórnego poniżej dolnej powieki ; widoczne na zdjęciu poniżej)
  19. przedni fałd szyjny
  20. rumień twarzy

    Źródło: http://www.odermatol.com/wp-content/uploads/image/2011%203/15%20epo%20d/12_Dennie-Morgan%20sign.jpg

Wskazane jest poszukiwanie alergenów za pomocą prób skórnych i testu RAST (badanie wykonywane przy poszukiwaniu alergii, polega na określeniu przeciwciał IgE reagujących z konkretnym antygenem) i RIST (ocena ilości przeciwciał IgE we krwi). Niestety u znacznej części pacjentów nie znajduje się alergenów.
Jeszcze kilka słów o profilaktyce AZS. Pierwotną powinny w szczególności zainteresować się przyszłe mamy ;)

Profilaktyka pierwotna AZS
  • przedłużenie karmienia piersią do 3-5 miesięcy
  • niepalenie tytoniu w ciąży
  • ograniczenie dużej ekspozycji na alergeny powietrznopochodne głównie roztocza kurzu domowego (gdy stwierdzona jest stymulacja zmian)
  • rola ograniczenia alergenów u matki i dziecka nie jest potwierdzona
  • rola mieszanek mlekozastępczych przy alergii na mleko jest nie do końca zbadana

Profilaktyka wtórna AZS
  • przy objawach konieczna pielęgnacja skóry
  • eliminacja alergenu (jeżeli jest znany)
  • unikanie czynników drażniących

Profilaktyka dodatkowa AZS
  • poradnictwo psychologiczne
  • szkoła atopii
  • zapobieganie rozwojowi objawów klinicznych ze strony innych narządów (np. poprzez leczenie przeciw histaminowe)


Ze względu na zbliżające się wielkimi krokami Święta, chciałabym życzyć wszystkim odwiedzającym ciepłego i rodzinnego klimatu w te cudowne dni, pogody ducha i abyście uporali się ze wszystkimi swoimi problemami (tymi skórnymi także :)) i żyli pełnią życia :)