Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

wtorek, 16 lutego 2016

Jak wygląda praca lekarza?

Trochę ostatnio w mediach szumu o pracy młodych lekarzy i ze względu na to, że temat za chwilę będzie dotyczył i mnie postanowiłam napisać o tym co nieco. Głównie chyba ze względu na to, że czytam czasem komentarze i robi mi się zwyczajnie, po ludzku przykro. Nie poszłam na te studia "dla kasy" (która wcale nie jest nie wiadomo jaka, jak Wam zaraz pokaże), marzyłam o nich odkąd pamiętam, bo uwielbiam pracę z ludźmi, bo od zawsze fascynowała mnie biologia, bo to moja pasja, a przy okazji dość pewny zawód. Teraz czytam, że jestem bufonem, zarozumialcem, pazernym na kasę, który na bank będzie brał łapówki.




Gdybym była to raczej poszłabym w jakieś IT czy inne dochodowe zawody, a nie w pracę w której po 6 latach ciężkich studiów i wyrzeczeń dostanę pensję 2007 zł brutto, czyli jakoś 1460 zł netto. Tyle zarabia lekarz stażysta przez pierwsze 13 miesięcy swojej pracy. Aktualnie dorabiam sobie weekendami jako kelnerka i pracując na cały etat zarabiałabym więcej niż w moim przyszłym zawodzie, także będzie gdzie dorabiać :) I nie chodzi o to, że narzekam, bo sama sobie taką drogę wybrałam, chodzi o to, że biorę na siebie ogromną odpowiedzialność i obciążenie psychiczne nieporównywalne do pracy np hydraulika (nikomu nie ubliżając, wiem, że to też ciężka praca a o dobrego fachowca wcale nie tak łatwo), a nasze społeczeństwo ma nas za konowałów i nie będę się rozpisywać kogo jeszcze. Jasne są różni ludzie nie wszyscy powinni zostać lekarzami, ale tak jest w każdym zawodzie. Nikt z Was nie zna nauczyciela który nie potrafił przekazać wiedzy, pani w sklepie zawsze nieprzyjemna, piekarza, którego chleb jest kiepski? U nas w zawodzie dochodzi jeszcze do wielu ograniczeń ze strony NFZu, o których pacjent często nie wie i zrzuca to na karb lekarza, który czasem nie bardzo ma możliwość ruchu.
Tylko kim jest w ogóle ten lekarz stażysta? Bo wyleciałam jak Filip z konopii, a nie każdy przecież wie o co chodzi. Jest to po prostu absolwent kierunku lekarskiego ze zdanym Lekarskim Egzaminem Krajowym, który odbywa staż podyplomowy. Przez 13 miesięcy pracuje na różnych oddziałach pod okiem starszych kolegów posiadając ograniczone prawo wykonywania zawodu - kończąc staż uzyskuje pełne. Kolejnym krokiem jest robienie specjalizacji, czyli ukierunkowywanie się w konkretną dziedzinę medycyny. Trwa ona zazwyczaj około 5 lat i kończy się Państwowym Egzaminem Specjalizacyjnym. Chciałabym zaznaczyć jeszcze jak wygląda uzyskanie miejsca specjalizacyjnego, bo tutaj nie jest już tak kolorowo. Można ją robić w Polsce w 3 trybach:
- w formie rezydydentury, gdzie pensję wypłaca ministerstwo
- w formie etatu w szpitalu, gdzie płaci nam szpital
- w formie wolontariatu, gdzie płaci nam NIKT
W praktyce wygląda to tak, że wiosną i jesienią ministerstwo podaje ilość miejsc szkoleniowych jaka jest do obsadzenia (i nie ma tak, że są miejsca dla wszystkich absolwentów, często dla naprawdę niewielkiej ilości. Często jest też tak, że z danej specjalizacji np. dermatologii w danym województwie jest 1 miejsce specjalizacyjne), dalej każdy wybiera sobie jedną dziedzinę w jakiej chce startować i jeden tryb. Co najzabawniejsze, żeby pracować w formie wolontariatu, czyli za darmo na to miejsce także trzeba się dostać i ich ilość też jest ograniczona. Dla osób, które się nie dostały pozostaje np. praca w karetce, ale najczęściej wybierają wyjazd. Niestety w przypadku młodego lekarza nie wygląda to tak jak w innych zawodach, że CV możemy sobie rozsyłać przez cały rok, mamy tylko 2 szanse w roku. Nie dajcie się nabrać, że zwiększenie ilości studentów coś pomoże. Dopóki nie będzie miejsc specjalizacyjnych dla wszystkich lekarzy to wyprodukujemy tylko kolejnych, którzy wyjadą, gdzieś gdzie władze chętnie ich przygarną, a u nas kolejki jak były tak będą. To tutaj leży problem, ale chyba tytuły profesorskie i wysokie stanowiska nie pozwalają dochodzić do tak prostych wniosków.
Wrócę jeszcze do zarobków tym razem już rezydentów w większości specjalizacji przez pierwsze 2 lata zarabiają 3170 zł brutto, czyli około 2275 netto, po dwóch latach pensja wynosi 3458 zł brutto, czyli gdzieś 2475 netto. Są to zarobki jakie dostają w ramach rezydentury. 



Dlaczego zarabiają dużo? Bo pracują po 300h w miesiącu, a to w pogotowiu, a to w POZ, a to nie wiadomo gdzie jeszcze. Natomiast gdyby zaczęli pracować tylko na swoim jednym etacie to nie wiem czy ochrona zdrowia wytrzymałaby tydzień. Zwyczajnie nie miałby kto pracować, bo jest nas po prostu za mało. Szczerze mówiąc ja sobie zupełnie czegoś takiego nie wyobrażam, już teraz pracując weekendami, nie mam czasu na nic więcej niż praca i nauka. Dobrze, że mieszkam z narzeczonym inaczej chyba bym go nawet nie widywała. Piszę o tych pieniądzach nie dlatego, żeby ktoś zazdrościł czy współczuł, chodzi mi tylko o to, żeby nasze społeczeństwo zrozumiało, że są one zupełnie niewspółmierne do wykonywanej przez lekarzy pracy i odpowiedzialności jaka na nich spoczywa.
Chciałam Was poprosić, zanim następnym razem zaczniecie na kogoś pluć jadem, zarzucać łapówkarstwo, zarozumialstwo i co jeszcze to wejdźcie w jego skórę. Może ten lekarz od kilku dni nie widział rodziny, może jest w pracy nie wiadomo już którą godzinę, a może dostał ochrzan od szefa, że za dużo badań zleca i będzie musiał sam za nie dopłacać. Nie chce nikogo bronić, bo sama uważam, że lekarz zawsze powinien być profesjonalny, ale dajmy sobie szansę :)



P.S. Jeżeli ktoś mi nie wierzy odnośnie płac można to sobie łatwo sprawdzić w ustawie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz